Ewelino, ciekawie wygląda Twój dziewiętnastowieczny medalik. Właśnie trzymam obrazek prosto z podróży, podpisany następująco: Nasza Pani Różańca Świętego z Pompei. Widzę podobieństwo motywu dwóch różańców między przedstawionymi na nim a na wykopalisku. Jeden w ręku Dzieciątka a drugi trzymany przez Matkę.
Najwyraźniej ojcowie dominikanie, gdziekolwiek dotarli, wszędzie propagowali wśród ludu modlitwę różańcową jako antidotum przeciw nawrotom pogaństwa i zdziczeniu obyczajów. Tłumaczyli też wiernym niestrudzenie na czym polega prawdziwe nabożeństwo wspierające naprawę życia człowieka oraz by medalików nie traktować w sposób magiczny, jak pogańskie amulety zło wszelkie samoistnie odwracające, ale jako przedmioty poświęcone, nakierowujące myśli i uczucia ludzkie ku Bogu.
Wprawdzie twórca kultu obrazu bł. Bartolo Longo sprowadził wizerunek pod koniec 1875 r.( jak głosi opowieść wozak umieścił opakowany przedmiot z nieznaną mu zawartością na stercie obornika) do podupadłej parafii w Pompejach, ale obraz ten był już nadszarpnięty zębem czasu (dlatego nabyty ongiś jedynie za równowartość 1 dolara).
Longo nazwał obraz "narzędziem do realizacji jednego z największych zamierzeń Bożego Miłosierdzia".
Kolejna ciekawostka, tym razem z polskiej ziemi:
13 grudnia 2008 r. złodzieje ukradli kopię obrazu z kaplicy kościoła w Wieńcu, ale już po trzech godzinach odnalazł obraz policyjny pies.
Są osiągnięcia, jak widać, ale za mało się o nich mówi.
Ewelinko,wciąż mamy maj (w ogrodach serc - miesiąc intensywniejszej modlitwy różańcowej), więc, jak się zdaje, dlatego Cię przypiliło, by nam właśnie teraz pokazać znalezisko, a mnie z kolei, by podzielić się z Wami skojarzeniem.