Dzieje partyzanta

Ch.W. Ch.W.
Władysław Chachurski
przed aresztowaniem jako więzień obozu

Władysław Chachurski ps. „Brzoza”

Urodzony 23 grudnia 1907r., powołany do wojska w 1930r., gdzie służył w 6 Batalionie Telegraficznym w Jarosławiu do 1933 roku (dowódca ppłk Wiktor Bernacki).

W wyniku mobilizacji 20.08.1939r. ponownie został powołany do wojska, podczas kampanii wrześniowej pod Modlinem dostał się do niewoli niemieckiej wraz ze swoim przełożonym - por. Sadowskim (dowódcą kompanii). W niewoli przebywał do dnia 15.01.1940r., po powrocie pracował w gospodarstwie rodziców i czynnie uczestniczył w działaniach w Armii Krajowej.

Nawiązując do artykułu Pani Haliny Kurtyka o tragicznych losów partyzantów ze wsi Warzyn, rozstrzelanych w lesie między Nagłowicami a Zdanowicami a pochowanych na cmentarzu parafialnym w Rakoszynie, pragnę opisać kilka zdarzeń, jakie pamiętam z opowieści mojej nieżyjącej mamy (siostry Władysława), oraz pokazać dokumenty, jakie w archiwach obozowych odszukała wnuczka Barbara

We wsi Warzyn był punkt kontaktowy, z którego kurierzy pobierali prasę, aby ją dalej rozprowadzić po okolicznych wioskach. Znajdował się on w domu po lewej stronie, zaraz za mostem na małej rzeczce, jadąc od Starej Wsi do Okupników (tak miejscowa ludność nazywała te wioski - Warzyny). Stały tam dwie chałupy i młyn na rzeczce, ale do obecnych czasów nie przetrwały. Oprócz gospodarza domu mieszkała tam również pani, której to męża zabrano na przymusowe roboty do Niemiec. Jakiś „uczynny” mieszkaniec wsi, gdy zauważył obcych ludzi kręcących się w nocy w obejściu tego domu, w trosce aby żona nie „przyprawiała mężowi rogów”, napisał do niego list i powiadomił, że u żona prowadzi dom schadzek.

Ch.W.

Dokument z Państwowego Muzeum w Oświęcimiu:
Władysław Chachurski Nr 137822

Zdenerwowany mąż nie chciał dłużej tolerować takiej sytuacji, więc złożył donos do siedziby gestapo w Jędrzejowie pisząc, że we wsi przebywają partyzanci. Gestapo mając taką wiadomość urządzało w nocy zasadzki na osoby, chodzące bez przepustek i przenoszące jakieś rzeczy. W wyniku takiej akcji zatrzymali jednej nocy sześć osób, biorących czynny udział w ruchu oporu, między innymi był tam  Władysław Chachurski. Zatrzymali zostali przewiezieni do aresztu gestapo w Jędrzejowie i tam jeszcze tej nocy zostali przesłuchani.

Rano w gospodarstwach zatrzymanych partyzantów gestapo przeprowadziło rewizje, w czasie której znaleziono materiały antyniemieckie a dodatkowo w stodole Władysława ukryty w słomie bagnet. Czy gestapo u pozostałej piątki aresztowanych znalazło więcej kompromitujących materiałów, tego już nie pamiętam.

Z domu Władysława został również zabrany jego brat Józef, którego umieszczono w przejściowym obozie w Częstochowie, z przeznaczeniem na wywóz do Niemiec, na przymusowe roboty. Ponieważ był to młody chłopak, udało mu się wraz z kolegą uciec z tego obozu i po tygodniu, idąc piechotą najczęściej w nocy, wrócił do domu, gdzie przez kilka miesięcy musiał się ukrywać.

Wszyscy aresztowani jeszcze przez kilka dni byli przesłuchiwani i torturowani na posterunku gestapo w Jędrzejowie a potem przewiezieni do siedziby gestapo w Radomiu. Z tego więzienia tzw. transportem radomskim, Władysław Chachurski oraz kobieta, na którą własny mąż złożył donos (nie powróciła żywa z obozu), jak również pięciu pozostałych aresztowanych, wysłano do obozu hitlerowskiego koncentracyjnego  KL Auschwitz w Oświęcimiu. Tam w dniu 23 sierpnia 1943r. Władysławowi nadano numer obozowy 137822 i status więźnia politycznego (P. POLE).

Po spędzeniu prawie jednego roku w tych, jak to sam określał, nieludzkich warunkach, w dniu 15 sierpnia 1944r. przeniesiony został do obozu koncentracyjnego KL Buchenwald, komando Dora, gdzie otrzymał nowy numer obozowy 80520. Z nieznanych mi przyczyn, w dniu 1 listopada 1944r. przewieziony został w nowe miejsce, do obozu koncentracyjnego Mittelbau. Ze względu na zły stan zdrowia, w dniu 9 lutego1945r. trafił do szpitala obozowego w którym przebywał do 27 lutego 1945 roku.

Wyzwolenia przez Armię Amerykańską doczekał się w KL Bergen-Belsen. Gdy nabrał trochę sił, został wyposażony przez armię przez armie w nowe sorty mundurowe oraz dostał niezbędnik wojskowy, który służył mu do końca długiego życia. Mundur nie dotrwał do naszych czasów a niezbędnik w rodzinie traktowany jest, jako relikwia po dziadku.

Ch.W.

Łyżka z niezbędnika, jaką dostał  od Armii Amerykańskiej zwalniany z obozu Władysław Chachurski.
Posługiwał się nią ostatnich dni swojego żywota, a teraz traktowana jest przez rodzinę jako najcenniejsza pamiątka rodzinna.

W ostatnich dniach pobytu w obozie Władysław był w bardzo złym stanie fizycznym, należał już do grupy „muzułmanów”, czyli wycieńczonych więźniów, których czekała rychła śmierć i którymi już nikt się nie interesował. Mimo tego doszedł do zdrowia i w maju 1945r. powrócił w rodzinne strony, choć nie udało się to jego trzem kolegom.

Pobyt w obozach uczynił piętno na jego zdrowiu fizycznym i psychicznym. Odkąd zapamiętam, zawsze nosił w kieszeni kromkę chleba, aby nigdy mu nie zabrakowało jedzenia jeśli będzie głodny, bo przecież głód i wszy były największym wrogiem ludzi więzionych w obozach. Ten chleb, to była dla niego świętość, nawet okruchy przy krojeniu nie mogły się zniszczyć - były zmiatane na rękę i ze czcią zjadane. 

Ch.W.

Kl. Buchenwald – Władysław Chachurski Nr 80520, pobyt w obozie 15.VIII.1944 – 2.II.1945r.

Ch.W.

Dokumenty ze szpitala obozowego odnalezione w archiwum obozowym - przyjęty na oddział szpitalny 9 II 1945r. Objawy: I wizyta - 10.II.1945 – ciężko oddycha, bóle przy oddychaniu, szmery w płucach, biegunka, język i oczy w porządku. Apetyt bardzo dobry. Rentgen (prześwietlenie płuc) wykonano. Diagnoza: gruźlica płuc. II wizyta - 27.II.1945r. —wypisany do bloku, 3 dni odpoczynku w bloku, a potem do lekkiej pracy w bloku i wkoło bloku.

Po wojnie założył rodzinę, wychował trzy córki i pracował na gospodarstwie przekazanym mu przez ojca Wincentego. W 1970 roku, w 25-rocznicę wyzwolenia przez wojska Radzieckie obozu KL Auschwitz-Birkenau, z wycieczką zorganizowaną przez ZBOWiD, odwiedził miejsce swojego rocznego tam pobytu. Choć przeklinał pobyt w Oświęcimiu, to zarazem twierdził, że to miejsce uświęcone krwią więźniów, które należy uszanować na wieki. Do końca życia nie chciał już tam pojechać, choć proponowałem wujowi że go tam zawiozę. Zmarł 18 września 1987 roku, mając przeżytych 80 lat, pochowany na cmentarzu parafialnym w Ciernie, wraz z żoną Marianną.

Te słowa o tragicznych latach minionej wojny kieruję szczególnie do młodego pokolenia, aby pamięć o bohaterach tamtych lat przetrwała na wieki.


 opracowanie:  Jan Gredka