W prezentowanej książce A. Artymiaka(
nie Artymiuka )
jest taka oto wzmianka: -
"STAŁA Władysław, ur. 20.09.1908, z Miąsowej, po ciężkim pobiciu na stacji kolej, w Jędrzejowie przez niem. strażników kolej., zmarł w Szpitalu Pow. w Jędrzejowie i pochowany w J."
Już w chłopięcych latach poznałem historię tragicznej śmierci tego człowieka, który nazywał się Stala, lub Stalla. Był kolejarzem, mieszkał z żoną i małym dzieckiem w jednej izbie domku kolejowego tuż obok budynku stacyjnego.
Domek - budka kolejowa, jak zwano takie budynki, stoi do dziś. W tym czasie (1944) drugą izbę owego domku zajmował też kolejarz, mój wujek Stefan Olszak z żona Wiktorią i nowo narodzoną córką Jadwigą.
Z tego co opowiadali wiem, że wczesnym rankiem na bocznicy stacji Miąsowa, stały wagony ze zbożem - łakomy kąsek dla głodujących i umęczonych wojną ludzi. Tak też, znalazł się amator na owe zboże(podobno z Mzurowej), które wynosił w workach z wagonu i przechodząc przez torowisko ustawiał je za owym domkiem.
Nie trwało długo, bo wyniósł tylko trzy worki, jak nadeszli "banszuce"(Bahnschutzpolizei (Policja Kolejowa) – straż kolejowa). Amator na zboże czmychnął w stronę Chabacowa i byłoby po sprawie... gdyby nie miał dziurawych worków. Za śladami rozsypanego zboża, banszuce trafili za ów domek.
Wywlekli kobiety z dziećmi na zewnątrz i ich sposobem rozpytywali o winnych i o ich małżonków. Kobiety nawet nie widziały i nic nie wiedziały o zbożu za ich budynkiem, mężowie byli natomiast w pracy - na służbie. Wujek w tym czasie obsługiwał nastawnię zachodnią, ale Stala był tak zwanym pracownikiem gospodarczym w budynku stacyjnym tuż obok. Słysząc lament i płacz dzieci, przybiegł. Banszuce uznali, że to on ukradł zboże, pobili go już na miejscu, na oczach żony i dziecka i niewinnego człowieka zabrali najbliższym pociągiem do Jędrzejowa.
A. Artymiak pisze, że po ciężkim pobiciu na stacji kolejowej w Jędrzejowie przez niemieckich strażników kolejowych, zmarł w szpitalu. Tak, to też prawda, ale tak naprawdę, jak twierdzili naoczni świadkowie, Niemcy wyprowadzili już ciężko pobitego z budynku stacyjnego i przed nim urządzili sobie widowisko.
Tego nieszczęśnika poszczuli psem, przypatrywali się dopingując psa do większej zajadłości w rozszarpywaniu tego niewinnego człowieka. W godzinach popołudniowych odebrano ciało z kostnicy, włożono do trumny z której lała się jeszcze krew i pewnie z tego powodu pochowano go tego samego dnia.