I tak po nitce do kłębka, trafiliśmy do Działoszyc. Pragnę zwrócić uwagę na ten ośrodek, bo zrozumienie zasad jego funkcjonowania otworzy nam oczy na pewne mechanizmy ekonomiczne, gdy szwankują instytucje. (Tam właśnie w 1899 r rozpoczynał praktykę lekarską młody lekarz Feliks Przypkowski zanim osiadł w Jędrzejowie.)
Zastanawiająca jest przy tym laurka wymalowana przez dziennik "Głos Śląski" zasobnemu mieszkańcowi Rzędowskiemu, którego chwali za omijanie spekulacji przy sprzedaży posiadłości ziemskiej.
Starozakonni z czasem zaczęli w Działoszycach dominować liczebnie, a dzięki rozlicznym jawnym i tajnym interesom ( korzystne położenie miejscowości na szlaku handlowym) byli w stanie udzielać b.wysokich pożyczek gotówkowych, nawet takich, których odmawiały w żądanej wysokości (z braku gotówki w kasie) banki warszawskie. Natomiast w Działoszycach pożyczkę otrzymywało się od ręki i do ręki w całości. Oczywiście pod warunkiem posiadania przez klienta zdolności kredytowej.
Skutkiem tej działalności, nazwijmy ją 'parabankowej' pożyczkodawcy stawali się posiadaczami prawdziwych fortun. Aby uciec od trzymania nadmiernej ilości pieniędzy, nabywano kamienice. Gdzie? Nawet w Berlinie. A co zazwyczaj do niedawna mogliśmy przeczytać o Działoszycach? Że pierzem handlowano.
Powiedziałabym ,no tak, pierzem naturalnie też, ale nie przede wszystkim. I wcale nie pierze stało się motorem rozwoju Działoszyc.
Tutaj ratowali się więc w potrzebie niektórzy wtajemniczeni mieszkańcy Jędrzejowa i regionu. Również ci z dworów. Prawda?