Jeżeli już tu sobie tak gwarzymy Lechu(zresztą, zgodnie z tematem
), to pochwalę się, że w czwartej klasie szkoły podstawowej oglądałem fabrykę "Metaldrut" od środka.
Przez rok,albo dwa uczyła nas młoda nauczycielka(chyba Sędek się nazywała), która jako jedna z niewielu wart jest zapamiętania. Sama pochodziła ze wsi, więc chciała te dzieci choć na chwile oderwać od harówy i pokazać im co nieco.
To wtedy, między innymi, po raz pierwszy zobaczyłem Kraków w ramach lekcji historii i właśnie "Metaldrut", z okazji 1-go Maja, jako przykład socjalistycznego zakładu pracy w naszej Ludowej Ojczyźnie.
Pamiętam do dziś, te wielkie cementowe kadzie z kwasem, a najbardziej utkwił mi w pamięci przerażający hałas i kobiety układające gwoździe w drewnianych skrzynkach.
Na koniec wycieczki oprowadzający nas powiedział, że możemy sobie wsiąść gwoździ ile chcemy, ale Pani kategorycznie zabroniła(a miałem takiego upatrzonego
krokfioka- ociec by sie ucieszył
).
No nie wiem jak nazwać tą utylizacje kwasu za płotem, niską świadomością ekologiczna wtedy?
To zbyt proste.