Wspomina się też o gajówce w Malinówce, wg.Jaskłowskiego na początku XX wieku karczma już nie prosperowała. Miejsce ciekawe, jakich wiele w okolicy i warto tam pospacerować delektując się muzyczką płynącą do słuchawek.
W. Jaskłowski w monografii wsi Mnichów z roku 1905 wspomina o wielkim pijaństwie chłopstwa okolicznego, gdzie pierwsze pod względem pijaństwa miejsce w parafii Mnichów zajmuje wieś Mzurowa. Oczywiście, należy mieć tu na uwadze propinację, o której wspominam na stronie Andreovii w opowiadaniu "Stare trakty, gościńce i karczmy".
Oto fragment monografii...
-
"Dzięki staraniom miejscowego proboszcza(Borkowskiego), dziś widać już znaczną poprawę,pomimo, że walka ze zgubnym nałogiem nie należy do łatwych, zwłaszcza w Mnichowie, gdzie systematycznie rozpijano ludność od pięciu wieków.
Karczma stanęła tu o kilkaset lat wcześniej od kościoła: wspomina już o niej Długosz. Wykazy szacunku do płacenia podatku skarbowego z r. 1540 wyliczają już cztery karczmy na terytorium tej parafii, z tych dwie w Mnichowie. Cóż więc dziwnego,że włościanin, mający szynk na miejscu, bywał w nim częściej, niż w kościele w Mokrsku, odległym o milę?
W końcu zeszłego stulecia, na parę lat przed wprowadzeniem monopolu wódczanego(zniesienie propinacji), było w tutejszej parafii (Mnichow) pięć karczem na 1800 dusz, czyli po jednej karczmie na 360 dusz. (...)
Ważnym czynnikiem w potęgowaniu pijaństwa wśród ludności było także sąsiedztwo obfitującego w szynki Jędrzejowa. Uważano snadź dawnymi czasy, że i milę drogi przebyć trudno, nie przepłukując gardła, dlatego też dwór, dbający o wygodę poddanych, wybudował na połowie drogi karczmę, zwaną Malinówką. Dziś spragniony Mnichowianin musi biegać po "monopolkę" do Jędrzejowa, przy tym na kredyt jej nie dadzą. Wszystko to sprawia, że młodsza generacja o wiele jest wstrzemięźliwsza od starszej." (...)
Była taka stara przyśpiewka...
Łod klosztoru jade
w Malinówce grajo!
Jescem z woza nie śloz
juz mi panne dajo!
Dodam zasłyszaną ciekawostkę o Malinówce.
Otóż na przełomie wieków XIX/XX stała tam panadziedzicowa gajówka.
Tak jak dziś jeszcze, zbierano wtedy jagody i sprzedawano w Jędrzejowie.
Zbierano w chłopskich lub państwowych lasach. Co odważniejsze kobiety wchodziły w las panadziedzicowy, ale biada im, jeśli przydybał je tam jego gajowy z Malinówki. Ponoć łotr to był i cymbał wielki, typowy „pies ogrodnika”, co to sam nie zeżre, ale i drugiemu nie da! Z chłopami miał na pieńku, gdyż podobno miał policzone wszystkie drzewa w lesie swojego pana. Kobietom, przydybanym w panadziedzicowym lesie, zabierał jagody, przesypywał do swojego dużego kosza i zanosił „panu”. Mówiono, że spotkała go za to kara boska, bo podobnież „złapał się” w sidła kłusownicze na grubego zwierza, zawisł biedak na brzózce głową w dół i tak marnie skonał.