Może to być odpowiedź na nurtujące was pytanie"po co"
Świat do góry nogami
Jakiś czas temu znajoma przeprowadziła cudaczną rozmowę z jednym Chińczykiem. Pokłócili się o to, czy Ameryka jest na wschodzie czy na zachodzie. Jego upór był dla niej tym bardziej zaskakujący, że chłopak był studentem prestiżowego pekińskiego uniwersytetu. W końcu nie wytrzymała, bo mimo wrodzonego spokoju nie mogła znieść tego, że ktoś próbuje jej wmówić że czarne jest białe. Poszła z nim nawet do księgarni, żeby udowodnić mu że się myli…
Spróbujcie wyobrazić sobie mapę świata. Co widzicie? Na środku Europa i Afryka, na zachodzie obie Ameryki, na wschodzie Azja i Australia, na dole Antarktyda. Proste.
Ale nie, wcale nie takie proste. Takiego obrazu świata uczymy się my. A jak wygląda mapa świata w chińskich podręcznikach do geografii? Okazuje się, że zupełnie inaczej – dla nich pępkiem świata – dosłownie – wciąż są Chiny.
Przyjrzyjcie się tej mapie – na niej Ameryka rzeczywiście jest na wschodzie.
www.flickr.com/photos/kongharald/229645279/
www.flickr.com/photos/kongharald/229645279/
Innym przykładem kartograficznych wariacji jest mapa, stworzona przez Australijczyków:
www.flickr.com/photos/sebastian_bergmann...4232/in/photostream/
Na niej to Australia jest na górze, a reszta świata na dole. W zasadzie mapa jest w 100% poprawna – przecież wszechświat nie ma ani góry, ani dołu. Tylko czemu czuję taki okropny dyskomfort widząc tą mapę?
Historia z mapami jest klasycznym przykładem na to, jak bardzo obraz świata, w którym żyjemy, przyjmujemy za oczywisty pewnik, i jak trudno jest nam czasem zdjąć nasze europocentryczne okulary.
PS. Nawiasem mówiąc – australijska mapa świata "do góry nogami" została stworzona jako pamiątka z kraju Aborygenów.