Bombardowanie...
Ciągle szukam i nie mogę odszukać historii tych bomb, które spadły na Jędrzejów w 1939r. Na cmentarzu Podklasztorze są dwa groby z następującymi informacjami: w pierwszym grobie pochowano 24 osoby z bestialskiego nalotu niemieckiego lotnika w 1939 na pociąg wiozący uciekinierów z Zagłębia, zaś w drugim grobie leżą pochowane 23 osoby z ataku niemieckiego lotnika na pociąg z amunicją na front. Nie wiadomo gdzie to się zdarzyło ani kiedy. Należy przypuszczać, że wydarzenia miały miejsce pomiędzy 3 a 11 września, bo (ponoć) 11 września Niemcy już byli w Jędrzejowie. Nie wiem gdzie zostali przetransportowani ranni z tych nalotów, ani ilu z nich jeszcze później umarło, a mogła być to znaczna liczba.
Więcej wiem o bombardowaniu 3.09.1939r., bo wówczas tam byłem. W godzinach południowych, w rejon Podklasztorza nadleciał mały niemiecki samolot zwiadowczy. Ludzie z Obrony Cywilnej wołali by kryć się do piwnic, więc moja Mama z trojgiem dzieci (10, 6 i 3 lata), na zaproszenie sąsiadki („chodź pani do nas - będzie wesoło”) zeszła do piwnicy sąsiadki, w kamienicy w pobliżu figury Św. Floriana* (naprzeciw „pompki”). Do piwnic zeszli także prawie wszyscy lokatorzy.
fot. ze zbiorów okupantów niemieckich | ul. 11 Listopada - ruiny kamienicy zbombardowanej 3 września 1939r. | fot. Leszek Augustynik |
Lotnik niemiecki miał za zadanie zbombardowanie naszego wiaduktu kolejowego (trasa Warszawa – Kraków), znajdującego się przy „pompce” i z tego samolociku bomby zrzucał ręcznie. Pierwsza bomba trafiła w drogę w pobliżu wiaduktu, druga w staw „pompki” . Wówczas wg. naocznych świadków z naszej kamienicy wyszedł na balkon emerytowany oficer i z małego pistoletu zaczął strzelać do samolotu. To widocznie mocno zdenerwowało lotnika, który w odpowiedzi skierował samolot nad kamienicę i celnie zrzucił bombę. Efekt - kompletna ruina i zawalenie czterech piwnic z 13 ludźmi wewnątrz. W rodzinie Walentków zginęły 4 osoby, w rodzinie Machurów 3 osoby, w rodzinie Kubskich - 4 osoby. Ponadto zginęły jeszcze trzy osoby w tym jedna, która przypadkowo schroniła się w korytarzu kamienicy. Uratowało się tylko 11 osób w tej piwnicy, do której zaprosiła Mamę sąsiadka. Przy okazji pisząc to poprawiam błędnie napisane nazwiska w książce p.t. „Ofiary zbrodni niemieckich w powiecie jędrzejowskim”. We wspomnianej książce nie znalazłem też nazwiska ojca mojego kolegi Ś.P. pana Kulczaka, który został zamordowany w Oświęcimiu w 1943 roku.
Grób z osobami zabitymi podczas bombardowania znajduje się na cmentarzu Podklasztorze, na prawo od studzienki, w pobliżu ogrodzenia.
W innym czasie spadła jeszcze bomba w pobliże tzw. „ZEORKU”, gdzie zginęła jedna osoba, ale kiedy dokładnie to było nie potrafię ustalić. Mnie się wydawało, że była to bomba radziecka, ale p. Leszek Afanasjew, który wówczas tam mieszkał twierdzi, że niemiecka. Kolejna bomba, według p. Andrzeja Kalinina radziecka, spadła w rejonie sklepu p. Malinowskiego, w pobliżu Czarnej Drogi (aktualnie ul. Armii Krajowej), ale wówczas nikomu nic nie stało.
Janusz Ludorowski
* Figura Św. Floriana (fot. z lewej) – patrona strażaków - nadal stoi naprzeciw budynków danej „pompki”, chociaż wydaje mi się, że podczas budowy Osiedla Zachód nieco ją przestawiono. Na tej samej posesji obok figurki była jeszcze w latach powojennych remiza strażacka OSP Podklasztorze i z tego właśnie miejsca rozpoczynała się nie istniejąca już ulica Szkolna, która zniknęła z mapy Jędrzejowa wchłonięta przez osiedle Reymonta → zobacz Plan miasta - 1940r. „Pompka” (fot. z prawej) to dawna hydrofornia zasilająca w wodę stację kolejową, zlokalizowana w pobliżu zalewu i skrzyżowania ul. Św. Barbary i 11 Listopada - budynki „pompki” stoją do dzisiaj. Przy skrzyżowaniu była też „mała” pompka czyli ujęcie wody dla mieszkańców.
Zbombardowana kamienica stała nieco dalej w kierunku wiaduktu, naprzeciw zalewu - obecnie w tym miejscu stoi blok nr 119.
(K.M.)
Stanisława Kawka i Basia, z którą była w ciąży podczas bombardowania | Zdzisia Kawka |
...życie dopisuje dalszy ciąg historii
Historie rodziny mojej mamy znam ze wspomnień cioci (niestety zmarła w 2012r.) i mojej mamy z opowiadań przekazanych od Jej mamy Stanisławy Kawki. Dziadek Stanisław Kawka był żołnierzem i walczył podczas I Wojny Światowej, wiedział jakim ogromem cierpień jest wojna. W trosce o bliskich postanowił w dniu 1 września 1939r. zabrać swoja rodzinę i uciekać z Myszkowa. Każde dziecko miało zawieszoną na sznureczku tekturkę z imieniem i nazwiskiem. 3 września dotarli z dziećmi do Jędrzejowa i w momencie nalotu znaleźli się w okolicy budynku na który została zrzucona bomba.
Wiem z opowiadań cioci Zdzisławy (wówczas miała 5 lat), że pewien mężczyzna z balkonu tego budynku strzelał w kierunku nadlatującego samolotu. W pośpiechu wszyscy biegli by się ukryć. Dziadek Stanisław (47 lat) wbiegł do budynku, schodził do piwnicy po schodach z Janinką (6 lat) na rękach a przed Nim szła trójka dzieci Halinka (16 lat), Irenka (14 lat) oraz Aleksander (8 lat). Babcia Stanisława (43 lata, wówczas w ciąży z moją mamą) była przy drzwiach do piwnicy z córką Zdzisią (5 lat) i w tym momencie spadła bomba. Te drzwi babci i cioci ocaliły życie, zostały nimi przygniecione, straciły przytomność. Świadkowie spod wiaduktu kolejowego widzieli wybuch bomby i biegli na pomoc, ratowali ludzi i wyciągali spod gruzu.
Halinka Kawka | Irenka Kawka |
Babcia Stanisława Kawka była ranna i odzyskała przytomność w szpitalu, ale nie było przy Niej nikogo z bliskich. Ciocia Zdzisia również odzyskała przytomność w szpitalu, mocno była uderzona w głowę (miała bliznę na czole która została do końca życia), płakała bardzo za swoją mamą, nigdzie Jej nie widziała więc pielęgniarki zaczęły z Nią szukać po salach i szczęśliwie odnalazły mamę cioci. Babcia z ciocią wróciły ze szpitala do miejsca bombardowania po dwóch tygodniach i zastały ciała zmarłych, ale wśród Nich nie odnalazły swoich bliskich. Prawdopodobnie część zmarłych ludzi było już pochowanych we wspólnej mogile. Tyle wiem ze wspomnień. Gdzieś głęboko w moich myślach tli się nadzieja że jednak nie wszyscy zginęli, może ktoś z Nich przeżył. Dziadek Stanisław Kawka (47l) oraz córki Halinka (16l), Irenka (14l), Janinka (6l) i syn Aleksander (8l) nigdy nie wrócili do domu.
To niesamowite, że w najbliższych dniach wybieram się do Jędrzejowa śladami wspomnień i akurat teraz w tych dniach trafiłam na opowiadanie Pana Janusza, które odzwierciedla wspomnienia mojej rodziny. Niestety nie uda mi się spotkać z Panem Ludorowskim ponieważ obecnie mieszka daleko na Dolnym Śląsku a ja jestem z okolic Wadowic, mam nadzieję ze uda mi się pojechać do Jędrzejowa, jednak nadal szukam osób które może jakimś trafem posiadają informacje dotyczące tego bombardowania 3.09.1939r., nawet drobniutki szczegół.
Ślicznie dziękuję i pozdrawiam serdecznie.
Maria Andryszczak